Skoro dziewczyny musiały wyjechać z Ukrainy może się wydawać, że tak, ale akcje Femenu zmieniły los tylko ich uczestniczek. Wyreżyserowany przez Alaina Margot i nagrodzony na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Nyonie film "Jestem Femen" (w polskich kinach od 19 czerwca) jest raczej kroniką nieuchronnego upadku, a nie świadectwem zmian, jakie zachodziły na Ukrainie, a których zwieńczeniem miałby być Euromajdan. W jednej z bardziej poruszających scen filmu, po kolejnej akcji, po której dziewczyny zostały zatrzymane, jedna z nich z rezygnacją mówi: "popełniamy samobójstwo na raty".
I kiedy słyszymy opowieść dziewczyn o tym, jak były traktowane po akcjach w Rosji i na Białorusi, gdzie służby wywiozły je do lasu, biły i upokarzały, to z jednej strony podziwiamy je za odwagę, jakiej wymagają ich samobójcze misje, a z drugiej jednak ganimy za głupotę, bo czy cycki mogą obalić dyktatora?
Nagość ma ogromny potencjał wywrotowy, udowadnia nam, jak bardzo jesteśmy purytańscy i konserwatywni, i chociaż dziewczyny z Femen utożsamiane są z pojęciem sekskstremizmu, to nie one pierwsze pokazywały piersi w dobrej sprawie. Do najbardziej spektakularnych aktów nagości należy chociażby protest czarnoskórych kobiet przeciwko kolonialistom i zachodniemu uprzedmiotowieniu ciała w czasie "wojny kobiet" we wschodniej Nigerii w 1929 roku. Niczego się o tym jednak na ten temat z filmu Margota nie dowiemy.
Można wręcz odnieść mylne wrażenie, że to dziewczyny z Femen wynalazły nagość jako broń i użyły jej jako pierwsze. Przynajmniej jasno przyznają, dlaczego to zrobiły: żeby zwrócić uwagę na swoje akcje. Nieprzypadkowo przecież wolność na obrazie Delacroix wiedzie lud na barykady z obnażonym biustem. Za Femenem jednak nikt nie podąża, ich akcje są widowiskowe, zwracają uwagę na istotne kwestie, lecz wydają się być egoistyczne, nastawione nie na efekt, lecz reakcję. Bo czy pamiętamy, na co chciały zwrócić uwagę świecąc golizną przed Putinem i kanclerz Merkel? No właśnie. Ale pamiętamy minę Putina.
Kamera podąża głównie za Oksaną Shachko, piękną, odważną i oczytaną liderką oraz jedną z założycielek grupy, odpowiedzialną też za "oprawę artystyczną" protestów, do jej rodzinnego miasteczka, wyjętego żywcem z "Martwych dusz" Gogola. Widzimy zmartwioną matkę i dowiadujemy się, jak hartowała się stal: ojciec został zwolniony, matka zajęła się domem, Oksana – choć była dzieckiem cichym i miłym, została radykalną feministką.
"Ja potrafię tylko robić na drutach" - mówi ze śmiechem jej matka. Grupa powstała jednak już w Kijowie, w proteście przeciwko traktowaniu Ukrainy jako "burdelu Europy" - o tym, że stereotyp Ukrainki-prostytutki przeniknął Zachód do szpiku kości, mogliśmy się przekonać między innymi dzięki żałosnym żartom duetu Figurski/Wojewódzki.
O ile początki Femenu związane są z jednoznaczną walką z patriarchatem, uosabianym przez ukraiński rząd, w którym obecność kobiet jest znikoma, i kościołem, o tyle nie do samej walki o mniej lub bardziej abstrakcyjne idee grupa się ogranicza. Świetnie to pokazują protesty, których przebieg dosyć dokładnie pokazano w dokumencie. Film rozpoczyna się od akcji przeciwko wypuszczeniu na wolność dwóch z trzech zwyrodnialców, którzy w Mikołajowie zgwałcili i podpalili nastolatkę. Nie zaskoczy was pewnie informacja, że byli synami urzędników.
W proteście przy wejściu do sądu wszystko przebiega stereotypowo i sprawnie: półnagie dziewczyny skandują chwytliwe hasła, eksponują transparenty i napisy na ciałach, ostatecznie próbują wyrwać się z rąk milicjantów. Tym, co jednak zaskakuje, zwłaszcza w kontekście całej produkcji jest poparcie, jakiego dziewczynom udzielają przypadkowi przechodnie: starsza pani stawia do pionu milicjanta szarpiącego aktywistkę, inna roni łzy nad zgwałconą dziewczyną. Tymczasem przy okazji innych akcji Femenu widzimy, jak dużą budzą niechęć wśród zwykłych Ukraińców, o których zresztą same nie mają dobrego zdania i podkreślają ich nabytą w czasach komunizmu pasywność. Protestując przeciwko Tymoszenko, którą uważają za Janukowycza z warkoczem, ściągają na siebie gniew tych, dla których Tymoszenko jest ukraińską Marianną.
Via: film.onet.pl
Short link: Copy - http://whoel.se/~b3vWF$6AP