Od czasu akcji "Ukraina to nie burdel" działania Femen wzbudzają zachwyt i kontrowersje na całym świecie. Dziewczyny od lat pozostają wierne efektownej maksymie "nagie ciała i polityka to mieszanka wybuchowa". Dokument Alaina Margota śledzi fenomen medialnej aktywności bohaterek, ale oddaje również głos ich prywatności.
Dziewczyny z "Femenu" walczą przede wszystkim o medialny rozgłos, nawołują do krytycznego myślenia. Ukraina zostaje przedstawiona w filmie Margota jako państwo permanentnego bezprawia, w którym m.in. ciało zgwałconej osiemnastoletniej Oksany Makar zostaje podpalone... czy to dla kaprysu oprawców, czy aby zatrzeć ślady haniebnego czynu. Starsze babcie deklamują wprost do kamery: "Gdyby każdy tak protestował, to byłoby mniej anarchii na Ukrainie. (...) Mam osiemdziesiąt lat i nie usłyszałam o czymś takim". Działaczki "Femenu" uderzają formą swoich protestów w fundament męskich pragnień, wypadając jednak szybko z orbity ich fantazji. Po chwili mężczyźni czują się wręcz nieswojo przyglądając się ich fizyczności, która pomimo niezaprzeczalnej urody, zaczyna być nieapetyczna. Głowy dziewcząt najczęściej zdobi symbolicznie słowiański wianek, co sprawia, że stają się one "boginiami na opak" - dla jednych święte, dla drugich prostytuujące się grzesznice. Ich nagie, piękne, "krzyczące" ciała są przecież upolitycznione, staje się wręcz aseksualne. Cielesny dyskurs jest naznaczony poprzez wypisane na nim myśli i ideę, a jego siła opiera się na prostocie i lakonicznym konkrecie.
Dokument Alaina Margota stara się jednak pokazać również bardziej prywatną i delikatną stronę życia działaczek "Femen". Reżyser oddaje dziewczynom tożsamość, tłumaczy ich wybory. Margot pokazuje zakulisowość nie tylko samych "akcji"; skupia się również na przestrzeni rodzinnej, zwierzeniowej. Nie chodzi tylko o to, jak postrzegają one patriarchat, dyktatorskie rządy na Ukrainie i dominację Rosji, feminizm, religię, seksbiznes, ale też o czym marzą, czego chcą jeszcze dokonać. Dziewczyny nie są oderwanymi od rzeczywistości renegatkami, tylko posiadają rodzinę, która ich wspiera i do której zawsze mogą wrócić. Problem w tym, że odważna natura wystąpień i akcji nie przekłada się na formę samego dokumentu, który swoją realizacją przywołuje na myśl raczej telewizyjny reportaż - stawiane pytanie są bardzo ogólne, schematyczne i pozwalają tylko na ugruntowanie "świętych racji" działaczek. Nie ma za to dwuznaczności i kontrowersji, które od lat towarzyszą przecież buntowniczkom "Femen". Nietrudno też zakochać się w pięknej, niemalże idealnej Oksanie Saczko, inicjatorki przedsięwzięcia i bohaterki filmu. Odciąga to niestety uwagę od pewnych kompromitujących faktów dziś już znanych szerzej opinii publicznych - jak chociażby kwestia tego, kto naprawdę stoi za ruchem "Femen". Szwajcarski filmowiec idzie w stronę marzeń i odwagi jednostek z ambicjami, zamiast odpowiedzieć o mechanizmie całej organizacji. Podejście to wydaje się jednak zbyt romantyczne, a i nie do końca niewinne ideologicznie.
Via: stopklatka.pl
Short link: Copy - http://whoel.se/~CPqRG$6CI