Działaczki Femenu ogłosiły, że kończą działalność na Ukrainie. Powód? Obawa o życie aktywistek i aktywistów, którzy ostatnio byli ofiarami brutalnych napaści.
„Zrozumiałyśmy tę aluzję i podjęłyśmy decyzję o zakończeniu działalności na Ukrainie. Chcemy chronić swoje aktywistki i uchronić je przed napadami. Boimy się, że zostaniemy zabite” – powiedziała portalowi „Niezawisimoje Biuro Nowostej” jedna z najbardziej znanych postaci w Femenie Ołeksandra Szewczenko. Przedstawicielki organizacji mają wyjechać za granicę, gdzie będą z dala od ukraińskich władz i ewentualnie mogą się ubiegać o status uchodźcy.
Decyzja zapadła po tym, jak milicja weszła do biura Femenu i znalazła broń i materiały wybuchowe. Powodem przyjazdu służb – jak dowiedziała się „Rossijskaja Gazieta” – był anonimowy telefon, w którym powiadomiono, że w mieszkaniu znajduje się bomba. Jej jednak akurat nie znaleziono, tylko granat, pistolet, a także wizerunki prezydenta Rosji Władimira Putina i patriarchy Moskwy i całej Rusi Cyryla z dorysowanymi kropkami na czołach, podpisane odpowiednio „Kill Kirill” i „Kill Putin” – czyli jednymi z haseł Femenu. Na razie wszczęto jedynie sprawę o nielegalne posiadanie broni i materiałów wybuchowych. Zgodnie z ukraińskim prawem grozi za to do siedmiu lat więzienia.
W trakcie interwencji milicji działaczki Femenu musiały opuścić mieszkanie, dlatego od razu pojawiły się zarzuty, że to funkcjonariusze podrzucili nielegalne przedmioty. Jeszcze w trakcie przeszukiwania mieszkania na stronie ruchu pojawiła się informacja, że szykowana jest prowokacja i wszelkie potencjalne nielegalne przedmioty czy substancje znalezione w biurze Femenu będą jej elementem. „Milicja i służby specjalne świetnie wiedziały, że dzisiaj [27 sierpnia, gdy znaleziono pistolet i granat – przyp. P.P.] był ostatni dzień, gdy przebywałyśmy w naszym biurze, bo miałyśmy przenosić się do innego pomieszczenia. Oprócz tego milicjanci od razu znaleźli broń, więc można odnieść wrażenie, że oni wcześniej wiedzieli, gdzie jej szukać, dlatego nie mamy wątpliwości, że wszystko nam podrzucono” – powiedziała założycielka ruchu Femen Anna Hucoł.
Działaczki Femenu, choć budziły ogromne kontrowersje, dotąd raczej nie spotykały się z przemocą. Dopiero przed 1025 rocznicą chrztu Rusi Kijowskiej zrobiło się niebezpiecznie. Najpierw politolog związany z Femenem Wiktor Swiatski został brutalnie pobity. Internet obiegły jego zdjęcia z twarzą przypominającą balon, pękniętym łukiem brwiowym, zapuchniętymi oczami i krwią lejącą się z ust. Swiatski miał też powybijane zęby i połamane kości twarzy. Rzekomo pobicie miało być ostrzeżeniem, by Femen nie przeszkadzał w obchodach rocznicy chrztu Rusi Kijowskiej z udziałem Władimira Putina i prezydenta Białorusi Aleksandra Łukaszenki.
Dwa dni później, gdy Hucoł rano wyszła z mieszkania, podbiegł do niej mężczyzna, uderzył ją pięścią w twarz i ukradł jej psa. Następnie trzy aktywistki i fotoreporter „New York Timesa” Dmitrij Kostiukow zostali zatrzymani przez milicję i – jak twierdzą – pobici. Kostiukow miał zszywaną głowę. Jak pisze „Niezawisimoje Biuro Nowostej”, kijowski oddział Ministerstwa Spraw Wewnętrznych powiadomił, że femenki zostały zatrzymane za to, że były gołe, a mężczyzna wdał się w sprzeczkę z funkcjonariuszami. Rozbitą głowę wyjaśniono tym, że Kostiukow miał uderzyć nią o samochód. Wieczorem w kijowskiej kawiarni do Hucoł podszedł mężczyzna, uderzył ją kilka razy w twarz, rozbił łuk brwiowy, zabrał laptopa i uciekł.
Femenki o wszystkie te brutalne działania podejrzewają nie tylko ukraińskie służby specjalne, ale i rosyjskie.
Rzeczywiście, trudno nie odnieść wrażenia, że organizacja znalazła się na celowniku. Femen od 2008 roku działał w ten sam sposób: kobiety z gołymi piersiami pojawiały się w najprzeróżniejszych miejscach i wykrzykiwały swoje postulaty. Początkowo chodziło głównie o prawa kobiet, w tym walkę z seksturystyką na Ukrainie – stąd jedno z bardziej znanych haseł ruchu „Ukraina to nie burdel”. Z czasem zaczęły walczyć z łamaniem zasad demokracji, nadmiernym wpływem religii na państwo czy też niszczeniem środowiska. Nie tylko na terenie Ukrainy – femenki można było spotkać w Rosji, Polsce, Tunezji, Egipcie, Francji, Holandii czy Japonii. W ostatnim roku otworzyły swoje przedstawicielstwa w Berlinie, Madrycie i Paryżu.
Via: krytykapolityczna.pl
Short link: Copy - http://whoel.se/~ewQ26$4B9