W rocznicę sfałszowania wyborów prezydenckich na Białorusi ukraińska organizacja Femen protestowała przed gmachem KGB w Mińsku. Jak zawsze topless. Nie pierwszy raz działaczki zostały usunięte siłą. Ale tym razem było gorzej niż zwykle. KGB aresztowało australijską operatorkę współpracującą z Femen. Trzy aktywistki biorące udział w happeningu uciekły na dworzec. Wieczorem zniknęły, a ich telefony komórkowe przestały działać. - Zostałyśmy porwane. Wywieźli nas do lasu i polali czymś tłustym. Grozili nożem, cięli nim po włosach - opowiada Inna Szewczenko i pokazuje resztki włosów, które niedawno były piękne i bardzo długie. - Kazali nam się rozebrać do naga. To był najgorszy moment, bo myślałyśmy, że chcą nas zgwałcić. Ale zaczęli nas bić kijami. Porywacze zostawili je w lesie. Kobietom pomogli mieszkańcy pobliskiej wsi. Białoruskie KGB nie przyznaje się do porwania. Po wydarzeniach na Białorusi na polskim Facebooku można było przeczytać takie komentarze: ''Kobiety powinny się szanować, a nie latać z gołymi cyckami. Ogolenie glacy na łyso było dość adekwatne do poniżenia, które sobie zaserwowały''. ''Jako facet nie mam nic przeciwko widokom damskich piersi, ale one przeginały pałę. W końcu trafiły na kogoś, kto się z nimi nie patyczkował''. Przez ostatnie dwa lata Femen zorganizował dziesiątki protestów na Ukrainie i w innych krajach.
Protestowałyście przeciw prostytucji, pornografii w internecie, dyskryminacji kobiet w pracy. Dlaczego robicie to z gołymi piersiami?
Chcemy zwalczać seksizm seksizmem, dlatego podjęłyśmy decyzję, że nasze akcje będą miały podtekst erotyczny. Na demonstrację topless zdecydowałyśmy się w 2010 roku, kiedy na Ukrainie zmienił się rząd i znikły resztki demokracji. Nie było już miejsca dla żadnych kobiet w polityce - teraz w ukraińskim rządzie są sami mężczyźni. Musiałyśmy potrząsnąć tym krajem, pokazać kobietom, że muszą być aktywne.
Aktywne, czyli jakie? Mają odważnie pokazywać ciało?
Nie. Nawet nie wszystkie nasze aktywistki to robią. Ale bez tego nikt by na nas nie zwrócił uwagi. Ukrainki nigdy nie były aktywne w sferze publicznej. Są przyzwyczajone, że mogą mniej niż mężczyźni, i nawet nie myślą, żeby to zmieniać. Przez chwilę była nadzieja, że coś się ruszy - podczas pomarańczowej rewolucji kobiety wyszły na ulice razem z mężczyznami, otwarcie zabierały głos. Przez moment czuliśmy, że siła jest w ludziach, a nie polityce. Ale potem to się wszystko załamało. I teraz znów Ukraińcy zamknęli się w swoim świecie - wielu nawet nie wie, kto jest prezydentem. W nic nie wierzą, czują, że na nic nie mają wpływu. Boją się nawet otwarcie wyrażać swoje opinie, bo np. stracą pracę. Dlatego nam mówią, że jesteśmy szalone.
Patrząc na twoją historię, można uznać, że mają rację
Skończyłam dziennikarstwo na Uniwersytecie Tarasa Szewczenki w Kijowie - to najlepsza szkoła na Ukrainie. Po studiach znalazłam pracę w biurze prasowym rządu. Moja rodzina była ze mnie dumna. W pracy byłam dobrze oceniana, ale zostałam zwolniona, gdy szefowie dowiedzieli się o Femen. Zobaczyli mnie w akcji pod gabinetem ministra - protestowałyśmy, bo na najwyższych stanowiskach w tym resorcie pracują sami mężczyźni. Nie byłyśmy jeszcze wtedy topless. Gdy dzień po akcji przyszłam do pracy, jedna z kobiet położyła mi na biurku zdjęcia. Spytała: ''To ty?''. Przytaknęłam. ''To więcej nie przychodź''. Wtedy postanowiłam pracować dla Femen na pełnych obrotach. Robię to już od dwóch lat - wymyślam i organizuję protesty, uczę dziewczyny, zajmuję się finansami. Część działaczek Femen początkowo nie akceptowała protestów topless. Ja zresztą też byłam sceptyczna. Ale dużo o tym rozmawiałyśmy i zdecydowałyśmy, że będziemy pierwszą organizacją na Ukrainie, która używa seksualności w polityce. Media pisały o nas straszne rzeczy - że jesteśmy prostytutkami, narkomankami, że ktoś nam płaci. Do tej pory szukają tego kogoś. Bezskutecznie. Nie mogą uwierzyć, że ktoś w tym kraju może o coś walczyć z powodu własnych przekonań.
Nie próbowałyście tak jak inne feministki protestować tradycyjnie, w ubraniach?
Jakie inne feministki? Ruch feministyczny na Ukrainie jest bardzo słaby. Jedyne organizacje kobiece, które istnieją, to przybudówki partyjne. Ich działanie ma jeden sens - politycy mogą powiedzieć: ''Kobietami też się zajmujemy''. Ale na Ukrainie nigdy nie było poważnej debaty o sytuacji kobiet. Teraz, z okazji Euro 2012, rząd chce zalegalizować prostytucję, która i tak jest przecież ogromnym problemem. Prostytutki są coraz młodsze - ich średni wiek to 16-21 lat. Do tej pracy popycha je bieda. Młode Ukrainki mają wielki problem ze znalezieniem pracy, a wielu nie stać na studia. Na Ukrainie nawet państwowe uniwersytety są płatne, a żeby się na nie dostać, zwykle trzeba jeszcze dać łapówkę. Kobiety, które przyjeżdżają ze wsi do miast szukać pracy, muszą zapłacić za wynajem mieszkania, jedzenie i chcą jakoś wyglądać. Gdy taka dziewczyna wyjdzie na ulicę w centrum Kijowa, co sto metrów spotyka faceta, który mówi: ''Zarobisz u mnie dobrze, będziesz modelką, masz tu mój numer''. A one nie mają co do garnka włożyć. I dzwonią. Kiedyś na taką ofertę skusiła się moja koleżanka, która teraz jest działaczką Femen. Opowiadała, że początkowo nowa praca wyglądała naprawdę dobrze. Zrobili jej sesję zdjęciową, wysłali na darmowy kurs tańca. Potem szef zaproponował jej i kilkunastu innym dziewczynom pracę tancerek w klubie. Po pierwszej nocy przyszedł i dał każdej z nich sto dolarów, a jednej - tysiąc. Reszta się oburzyła. ''My tańczyłyśmy całą noc, a ona gdzieś łaziła, dlaczego zarabia więcej?'' - pytały. ''Róbcie tak samo: zamiast tańczyć całą noc, połowę spędźcie z klientami, a też zarobicie tysiąc'' - odpowiedział.
Koleżanka zdecydowała się na wyższe zarobki?
Ona zrezygnowała, ale wiele dziewczyn zostaje. I wtedy zaczyna się dramat - kobiety są wykorzystywane i rzadko udaje im się wrócić do poprzedniego życia.
Prawo na Ukrainie zakazuje prostytucji, ale to nic nie zmienia. Mamy mnóstwo jawnie działających burdeli, dziewczyny pracują na ulicy i wszyscy je widzą. Kiedy to zgłaszamy policji, słyszymy: "Te burdele należą do ważnych polityków, posłów, nic nie możemy zrobić".
Co oprócz prostytucji jest największym problemem kobiet na Ukrainie?
Przemoc domowa. Na Ukrainie tradycja nakazuje milczenie na temat problemów w rodzinie. Dlatego nie mamy nawet wiarygodnych statystyk o przemocy domowej. Kobiety nie wzywają pomocy, sąsiedzi udają, że nie słyszą.
Kolejny problem to praca. Bezrobocie wśród kobiet jest znacznie wyższe niż wśród mężczyzn. W dodatku mężczyźni zarabiają o 35 proc. więcej na tych samych stanowiskach [w Polsce 23 proc.]. W ogłoszeniach o pracy czytamy takie kwiatki: ''Pracownica do biura prezesa - od 18 do 25 lat, do CV proszę dołączyć pięć zdjęć, w tym jedno całej sylwetki w kostiumie kąpielowym''.
Skąd bierzecie pieniądze?
Zarabiamy je same. Oprócz mnie w Femen pracują na etacie jeszcze dwie osoby. Robimy koszulki i torby z naszym znakiem, sprzedajemy je przez internet i całkiem nieźle to idzie. Zwłaszcza z zagranicy mamy dużo zamówień. Hitem są obrazy, które malujemy piersiami, kosztują 100 dol., ale sprzedają się świetnie - głównie we Włoszech i w Niemczech. Klienci potem wysyłają nam zdjęcia i piszą: ''Popatrzcie, jak wasze piersi ładnie wyglądają w mojej kuchni''. Albo w biurze. Sporo osób przysyła nam pieniądze - czasem drobne sumy, ale mamy też zaprzyjaźnionego młodego biznesmena Andrieja, który co miesiąc przelewa nam stałą dużą kwotę. Wszystkie liczące się na Ukrainie partie polityczne były u nas, żeby nas kupić. Mówili: ''Ile mamy zapłacić, żebyście protestowały dla nas? Powiedzcie np., że nasz prezydent jest wspaniały''. Wszystkich oczywiście odprawiłyśmy, ale miałyśmy z tego sporą satysfakcję. Bo ich wizyty znaczą, że jesteśmy siłą i trzeba się z nami liczyć.
Ale jesteście krytykowane z każdej strony - nie odpuszczają wam nawet feministki.
Mam wrażenie, że niektóre feministki bulwersuje, gdy kobiety otwarcie pokazują, że są seksowne. My jesteśmy takie, jak nas stworzyła natura i wyglądamy tak, jak kobiety marzą, żeby wyglądać. Kobiety interesują się modą, kosmetykami... My też. Jak się spytasz Ukraińca, kto to jest feministka, to powie, że brzydka, wredna baba, która nienawidzi mężczyzn. Tak mówią nawet inteligentni ludzie. Nikt nie rozumie, o co chodzi feministkom. Nawet dziennikarze mówią do nas: ''Nie wyglądacie na feministki!''. Z kolei feministki twierdzą, że jesteśmy seksistkami, że szkodzimy kobietom. Ale my to mówimy otwarcie: używamy seksizmu w walce seksizmem! Są różne odmiany feminizmu i być może my właśnie tworzymy nowy.
Jak zareagowała twoja rodzina, gdy zaczęłaś protesty?
Dramatycznie. Matka i ojciec byli zszokowani - córka ma 18 lat, studiuje na najlepszym uniwersytecie, pracuje dla rządu, a tu coś takiego! Po pierwszych protestach mama płakała, nie odzywała się do mnie dwa miesiące. To było dla mnie bardzo trudne. Tylko siostra mnie wtedy nie odrzuciła. Jest starsza - ma 25 lat, a ja 21, ma męża i dzieci.
Kiedy matka zaczęła mówić, tłumaczyła, że to, co robię, jest głupie i bez sensu. Dzwoniła do mnie i zawodziła. Czułam wtedy, że jeśli nie ustąpię, to wszystko się ułoży. I tak było. Ale było ciężko, mało kto z mojego otoczenia rozumiał to, co robię. Moja matka już się uspokoiła. Zrozumiała, że jej zachowanie nic nie zmieni i że człowiek ma prawo do wyrażania swoich poglądów otwarcie. Niektórzy kuzyni mówią mi teraz czasem, że jestem bohaterką. Anna - jedna z naszych działaczek - wciągnęła swoją mamę do protestów. Razem demonstrowałyśmy przeciwko reformie emerytur. Jej mama ma 63 lata i protestowała topless! Wycina z gazet nasze zdjęcia i się nimi chwali.
Co robicie, żeby tak dobrze wyglądać?
Co ty mówisz! Wczoraj, jak spojrzałyśmy z Saszą w lustro, to się załamałyśmy! Stwierdziłyśmy, że jesteśmy grube i musimy się zapisać na aerobik. Nie możemy więcej pokazywać się ludziom w takim stanie (śmiech). Ale pewnie i tak nie zaczniemy ćwiczyć, bo wiele razy o tym gadałyśmy i nic z tego nie wyszło. Nie wyglądamy wcale wyjątkowo dobrze, na Ukrainie wiele kobiet ma piękne ciało i dba o siebie. Tak jak my podkreślają swoją kobiecość.
Open all references in tabs: [1 - 5]
Via: wyborcza.pl
Short link: Copy - http://whoel.se/~YllLH$Nz